Nieludzka dyktatura. W czasie gdy dyktatura Kim Dzong Una stawia na zbrojenia i rozwój broni nuklearnej, Korea Północna zmaga się z poważnym niedoborem żywności. Pewnym rozwiązaniem problemu jest prywatna sprzedaż, ale ta zaczęła być zwalczana przez służby. Pojawiły się doniesienia, że zdesperowani mieszkańcy Korei Północnej sprzedają krew, żeby móc kupić pożywienie. Praktyka ta zyskała ostatnio na popularności, ponieważ jesienne zbiory nie poprawiły sytuacji w zakresie zaopatrzenia w żywność, a władza nie jest stanie pomóc.Serwis Daily NK, który analizuje sytuację w tym nieszczęsnym kraju, ujawnił, że w prowincji Hamgyong Północny przy granicy z Chinami, trwają brutalne represje wobec ludzi podejmujących się prywatnej sprzedaży ryżu. Właśnie ten region szczególnie ucierpiał podczas klęski głodu w latach 1995-1999, która w całym kraju pochłonęła według szacunków nawet 2,5 miliona osób.Działania represyjne„Po tym, jak Komitet Centralny Partii Pracy Korei nakazał wstrzymanie prywatnej dystrybucji i sprzedaży ryżu, policja i biuro handlowe prowincji Hamgyong Północny współpracują ze sobą, podejmując zakrojone na szeroką skalę działania represyjne” – powiedziało agencji źródło w prowincji.W Chongjinie, stolicy prowincji, w powiatach Kyongsong i Onsong, lokalni urzędnicy handlowi i policja zorganizowały oddziały egzekucyjne, aby ukrócić proceder prywatnego handlu ryżem. Zagrożony jest on grzywną oraz konfiskatą towaru.Źródło agencji podało, że funkcjonariusze zostali rozmieszczeni przy wejściach na targowiska w dzielnicach Chongjin Sinam, Songpyong i Pohang. Dokładnie sprawdzają, czy prywatni sprzedawcy nie próbują przemycić ryżu na targ.Łapanka na targu„W połowie listopada kobieta na targu w Songpyong wniosła trochę ryżu, żeby sprzedać go razem z jęczmieniem i soją. Została złapana przez funkcjonariuszy, skonfiskowali jej całe ziarno i zostawili ją płaczącą na ulicy” – relacjonował informator. Podobne wydarzenia odnotowano w powiecie Kyongsong.Powiatowy Komitet Ludowy zlecił szefom jednostek straży sąsiedzkiej przypominanie mieszkańcom, że ryż należy kupować w państwowych sklepach. Sprzedawcy są ostrzegani, że każdy przyłapany na sprzedaży nawet niewielkiej ilości ryżu – ziemniakami, jęczmieniem czy soją może handlować – będzie miał wszystkie produkty skonfiskowane. Mogą też go czekać inne nieprzyjemności za działalność w „pogoni za prywatnym zyskiem”.Należy dodać, że strażnicy sąsiedzcy, obecni w każdy bloku, to element szpiegowania Koreańczyków. Dobry „inminbanjang” wie nawet, ile pałeczek do ryżu znajduje się w każdym mieszkaniu.Pokątny handel ryżemHandlowe represje reżimu Kim Dzong Una rozpoczęły się na początku listopada. „Rząd podejmuje kroki w celu odzyskania kontroli nad dystrybucją żywności. Ludzie są wyraźnie niezadowoleni z represji. Sieć jest tak szczelna, że osoby niosące ryż są łapane nie tylko na targowiskach, ale także w zaułkach, a nawet w drodze do i z pracy” – zeznał informator.W przeszłości prywatni sprzedawcy ryżu przyłapani na gorącym uczynku unikali kary za łapówki. Funkcjonariusze reżimu chętnie przyjmowali papierosy czy alkohol, ale teraz sytuacja się pogorszyła.„Niektórzy pod osłoną nocy zakradają się do domów sąsiadów mających ryż i kupują po kilka kilogramów, które następnie ukrywają pod ubraniem. Ludzie narzekają na te absurdalne środki. Nigdy wcześniej nie musieli czaić się jak tajni agenci, żeby kupić trochę ryżu” – powiedział informator.Czytaj także: Pranie mózgu w armii Korei Płn. „Oddaj życie, a będziesz żył wiecznie”